Jeszcze zaspana wyszłam przed jaskinie. Nagle usłyszałam szelest, jakby ktoś się skradał. Natychmiast ruszyłam zobaczyć co się dzieje. Wchodziłam coraz głębiej w las, gdy nagle wszystko zaczęło się palić. Wtedy poczułam uderzenie i ostry zapach dymu w nozdrzach. Coś na mnie spadło, prawdopodobnie gałąź. Zemdlałam. Obudziłam się dopiero rano, u medyka, Andrew.
- No. - Mówi Andrew- Trochę pospałaś. Już się zacząłem martwić. Wczoraj był pożar lasu. Ktoś cię uratował...
- Kto? - odpowiedziałam - Jakiś wilk? Czy go widziałeś ?
- Nie. Zostawił tylko ten list.
Droga Roki !
Jeżeli to czytasz to znaczy że spełniłem swoją misję. To ja cię uratowałem wczoraj, w lesie.
Niestety sam ucierpiałem. Leże teraz w jaskini, w Dzikich Górach. Jakbyś miała ochotę przyjść to zapraszam. Ja niestety nie przyjdę do ciebie. Jak już mówiłem mam złamaną łapę. Nie wiem czy przeżyje do jutra więc radziłbym Ci się pospieszyć.
Alex
[ciąg dalszy nastąpi ]